sobota, 19 października 2013

rozdział 19- Po każdym upadku wstaję ze zdwojoną siłą.

Laura
    "Kocham cię"- te słowa krążą ostatnio po mojej głowie. Nie jestem w stanie ich wyrzucić, ani o nich zapomnieć. Każdy chociaż raz w życiu usłyszał te dwa wyrazy. No właśnie nie każdy... prawie. Słowo prawie oznacza mnie. Słyszałam je oczywiście od babci, ale to nie to samo. Nie pamiętam, aby usłyszała je kiedyś od mamy, o ojcu to już nawet nie wspomnę. Moja mama była gwiazdą, divą marnotractwo czasu na córkę, przecież nawet nie wchodziło w grę. Wiem, że mnie kochała... ja to wiem, ale była jedną z tych osób, które swoją miłość okazują trochę inaczej. Nie! Zupełnie inaczej! Ja sama w sobie mam bardzo dużo miłości. Wręcz za dużo. Tylko nie mam wystarczająco osób które mogę nią obdarzyć. A może w moim życiu pojawi się kiedyś jakaś osoba na którą przeleją to wszystko? Może, ale nie mam pewności, czy ona zechce przelać swoją miłość na mnie... Jednak ja mam w sobie wystarczająco dużo tego uczucia aby starczyło na nas dwóch... Bynajmniej tak sądzę.
   No dobra koniec filozofii na parapecie. Może dzisiaj uda mi się nie spóźnić? Zebrałam się jak najszybciej z parapetu i podeszłam do szafy. Jak co dzień wybrałam ubrania i ruszyłam w stronę łazienki. W ciągu piętnastu minut wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół. Nie przywitał mnie jednak zapach świeżych tostów, lecz woń gorącej herbaty. Kiedy przekroczyłam próg kuchni zobaczyłam moją babcię, jednak nie samą... Obok siedziała jakaś dziewczyna. Nie znałam jej, nawet jej wcześniej nie zauważyłam na ulicy. Jednak było w niej coś, co sprawiało, że uderzająco mi kogoś przypominała. Kiedy tylko weszłam do kuchni obie kobiety spojrzały na mnie.
- Laura!- zawołała moja babcia.- Wcześniej dzisiaj wstałaś.
- Cześć babciu i cześć...- specjalnie nie dokończyłam, patrząc wymownie na młodą dziewczynę. Ona wymieniła spojrzenia z moją babcią. Nie powiem... zdziwiło. Po chwili wstała jakby miała ogłosić coś ważnego i wyciągnęła dłoń.
- Vanessa...- przerwała jakby obawiała się mojej reakcji.- Vanessa Marano- dokończyła. Marano? Ale jak to możliwe? Czemu mamy te same nazwiska? Nagle doznałam olśnienia. Ta dziewczyna uderzająco przypominała moją mamę.
- Ale jak to?- to jedyne słowa które zdołałam z siebie wydobyć. O co tu w ogóle chodziło?
- Laura... ja jestem twoją siostrą. Starszą dokładnie...- Wiedziałam, że dziewczyna mówiła coś jeszcze, ale jej najzwyczajniej w świeci nie słuchałam. Miała wrażenie, jakby mój mózg odmówił współpracy i zatrzymał się na przyswajaniu tej informacji. Ale czego dokładnie ona od de mnie oczekuje? Czy ona myślała, że rzucę się jej w ramiona z radosnym okrzykiem "Mam siostrę"? Nie. Nie byłam w stanie tego zrobić. Nie byłam w stanie nawet się ruszać.
- Laura! Laura!- ocknęłam się. Usiadłam na krześle i jeszcze przez parę minut siedziałam w milczeniu.
- Babciu- zaczęłam spokojnym i unormowanym tonem.- Nie idę dzisiaj do szkoły- dokończyłam i wygodniej usadziłam się na krześle.
                                                                                   ***
    Mój pokój. Ja i dziewczyna, która podaje się za moją siostrę. Dwa kubki, miska płatków po między nami, a obok salaterki, otwarte opakowanie czekolady. Tak wyglądały moje dzisiejsze lekcje. Kiedy inni uczniowie przyswajali właśnie wiedzę o materiach organicznych i ułamkach, ja uczyłam się życia na pamięć. Przyswajałam każde słowo które zostało wypowiedziane przez Vanessę. Wszystko to co mówiła moja "siostra" zdawało się być szczere. Nie odczuwałam fałszu, ani zdrady. Każde jej słowo było wypowiedziane swobodnie, jakbyśmy znały się od lat. Rzeczywiście odczuwałam pewną więź między nami, jednak mogła być to tylko naiwność. Dziewczyna przez już dłuższy czas opowiadała mi  o tym jak znalazła się w innym mieście i dlaczego jej nie pamiętam. Z tego co zdążyłam zrozumieć chodziło o to, że jakaś ciotka stwierdziła iż moja matka nie radzi sobie z wychowaniem dzieci i postanowiła ja "obciążyć". Pozbawiła ją praw rodzicielskich. To stało się kiedy Vanessa miała cztery latka, a moja mama była ze mną w ciąży. To dziwne, że dowiaduję się o tym wszystkim po tylu latach. Nie mam jednak pretensji do babci. Pewie bała się mojej reakcji.
- Szerze, to nie spodziewałam się, że tak dobrze to przyjmiesz- odezwała się brunetka, popijając herbatę.
- Życie już mnie nie zaskoczy- odparłam bez zastanowienia, jednak widząc zdziwioną minę Vanessy znowu zaczęłam mówić.- Za dużo już przeszłam, aby zanadto przeżywać kolejne doświadczenia- sprostowałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Moja siostra, rodzina- jeju jak to ładnie brzmi. A więc Vanessa  także odwdzięczyła mi się tym samym i po chwili milczenia dodała:
- Tak. Po każdym upadku wstajesz ze zdwojoną siłą. Wiem coś o tym.
                                                                                ***
Witam was moje drogie po przedłużonej przerwie. Na początku strasznie was przepraszam za opóźnienie, ale ostatnio zaczęłam bardziej skupiać się na moim drugim blogu. Teraz zastanawiam się, czy zakładanie go to był dobry pomysł? Oczywiście nie zapomniałam o tym blogu, nie mogłabym. Co dziennie wchodziłam i zbierałam się w sobie, aby napisać rozdział. Myślę, że teraz będzie już lepiej... oby. Niestety mam także bardzo dużo nauki... i mało czasu. Do tego dochodzą zajęcia dodatkowe. Proszę wybaczcie mi. Kończę :) Całuję :*
                                                                                                                           Weronika Love