wtorek, 4 marca 2014

rozdział 20- Życie nie jest bajką, ani przelotnym uśmiechem. To co teraz ty uczynisz, w przyszłości odbije się echem.

Laura
  Nie potrafię tak dłużej! Nie potrafię dłużej udawać przed każdym czegoś innego. Przed siostrą i babcią odgrywam codziennie uśmiechniętą dziewczynę, o optymistycznym podejściu i wiecznie trwającym humorze. Przed Ashley udaję silną przyjaciółkę do której ona zawsze może przyjść z prośbą o pomoc. Przed Raini jestem kimś kto nie ma problemów, kimś kto żyje bez przeszkód. A przed Rossem... tak to jest najtrudniejsze. Przed nim jestem zmuszona udawać, że nie znaczy dla mnie na tyle ile znaczy dla mnie na prawdę. Może to i zwykłe tymczasowe zaćmienie mózgu, ale od paru dni dostrzegam w nim kogoś bliższego niż tylko przyjaciela. Jeszcze do niedawna samo miano jego przyjaciółki wystarczało mi zupełnie, a teraz... te słowo "przyjaciółka" obrzydza mnie samo w sobie. Ale przecież nie sprawię, że nagle zerwie z Lucy i przyjdzie do mnie. Nawet bym tego nie chciała, poczułam bym się wtedy jak nagroda pocieszenia, kolejna zabawka. To jest takie przykre, nie? Ale w sumie to nawet nie jestem gotowa na związek. Ostatnio wyobrażałam sobie co by było gdyby pewnego dnia Ross poczuł to samo? Gdyby mi nic nie powiedział, to było by jeszcze dobrze, ale gdyby prosto z mostu wyrzucił mi w twarz "Kocham" pewnie bym uciekła. Wiem, jestem żałosna, ale mam w sobie pewną blokadę, która chroni mnie przed uczuciami. Która nie pozwala dopuścić świadomości o zakochaniu. Nie wiem czym jest ona spowodowana, ale boję się wszystkiego co ma w sobie tą cholerną miłość.
- Ale ona śpi !- usłyszałam na dole głos Vanessy która właśnie wyganiała kogoś z domu. Spojrzałam na zegarek. Była 7:00 rano. Zdziwiłam się trochę tym, że o tej godzinie mamy gościa.
- Ale ja muszę tu wejść!- odkrzyknął chłopak. Bez problemu rozpoznałam w nim Ross'a.- Laura! Laura!- usłyszałam wołanie blondyna.
- Głupku sieć cicho!- odchrząknęła moja siostra. Muszę przyznać, że ma naprawdę twardy charakter i mogłabym nawet powiedzieć, że ma poglądy feministyczne. Szybko wyszłam z łóżka, nałożyłam na nogi kapcie i zarzuciłam na siebie szlafrok, po czym  ubrana w piżamę zbiegłam po schodach na dół. Zatrzymałam się na chwilę, aby przerwać sprzeczki między Vanessą a Rossem.
- Vanessssa- powiedziałam przeciągając literę. Oboje gwałtownie odwrócili głowy w moją stronę. Vanessa uśmiechnęła się delikatnie, a chłopak otworzył szeroko buzie. Muszę przyznać, że wyglądał całkiem słodko, a jego zachwyt sam w sobie podobał mi się. Moja siostra bez chwili namysłu puściła rękę blondyna i znikła w kuchni.
- No proszę, proszę... Panie Lynch, co tutaj pan robi o tak wczesnej porze?
- Ja chciałem ... ci coś powiedzieć ... - wyjąkał blondyn, gwałtownie przerywając.
- A mogę wiedzieć co?- zapytałam z delikatnym śmiechem, spowodowanym zachowaniem chłopaka.
- No ten tego ... ten ..- zaczął ponownie Ross, jednak po chwili przerwał, jakby nie umiał znaleźć odpowiednich słów. Nagle chłopak gwałtownie się poruszył, podbiegając do mnie i chwytając mnie za rękę pociągną na dwór. Nie wiedziałam co zamierza chłopak, ale bardziej moją głowę zajmowała myśl, że o 7.00 rano, jest jeszcze dość zimno, a ja nie jestem ubrana.
- Ross, gdzie my biegniemy? A wiesz, że było by lepiej, gdybym się ubrała... może, co?
- Nie, tak wyglądasz jeszcze lepiej- uśmiechną się chłopak, pokazując swoje cudne dołeczki.
Nagle się zatrzymał. Nie zdążyłam wyhamować, przez co wpadłam na blondyna. Kiedy chciałam się od niego odsunąć, Ross obwiną rękoma moją talię. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, jednak nie chciałam aby przestał.
- Ross... po co przyszedłeś?- zapytałam powoli.
- Po nic- odparł beztrosko.
- Czyli o siódmej rano, przyszedłeś tylko po to, aby zdenerwować moją siostrę, wyciągnąć mnie w piżamie na dwór i po nic więcej? Nie miałeś żadnego innego celu?
- Właśnie tak- uśmiechną się słodko blondyn.
- Coś ci nie wierzę- zmrużyłam oczy.
- I dobrze- ponownie się wyszczerzył.
- Czyli....- zaczęłam jednak chłopak nie dał mi dokończyć.
- Czyli chciałem się z tobą zobaczyć, tak po prostu.
- Ok... a mogę się chociaż ubrać?- zapytałam. Ja uznałam te pytanie za retoryczne. Dlatego odpowiedź, zadziwiła mnie jeszcze bardziej niż cała ta sytuacja.
- Nie- odparł krótko.
    W tej chwili w mojej głowie toczyła się walka między uczuciem a racjonalizmem. Mimo moich uprzedzeń do "miłość" (jeśli ona jeszcze w ogóle istnieje), najbardziej na świecie chciałam teraz przytulić się mocno do blondyna i już nigdy nie puścić. Kiedyś w innym wieku, epoce, na przykład w romantyzmie czy renesansie, miłość może i istniała. Ale teraz, w XXI wieku, o miłość czytamy tylko w książkach. W codziennym życiu, jej nie spotykamy. Niestety... Ale taka jest prawda. Teraz nikt nie wzoruje się już na "Romeo i Juli", zamiast zabić się dla ukochanej osoby, potrafimy najwyżej sprzedać Xbox' a ... I to nawet nie wszyscy. Bądźmy szczerzy... mimo iż teraz miłość nie wymaga od nas tylu poświęceń i tak nikt jej nie docenia.
                                                                                                    ***
Witajcie moje miśki kochane, które przecież mi potrafią wybaczyć... więc proszę też o to teraz, jednak gimnazjum, konkursy, zajęcia aktorskie i wiele innych mnie zaczynają przerastać, zwłaszcza, że teraz mam dostępny do pisania tylko telefon :( Jezuuu... ale już niedługo bo 14 marca będę miała komputer. Dziękuję dziewczynie która napisała komentarz na moim drugim blogu, który zmotywował mnie do pisania dzisiaj,.... na telefonie. A propo miłość.... to, że Laura tak twierdzi, to nie znaczy, że ja tez ;) hihi domyślcie się o czym mówię. Jeju jutro kartkówka z biologii i sprawdzian z angola.... dobra lecie się uczyć papaptki :**
                                                                                                                                                      Weronika Love

sobota, 30 listopada 2013

Napisałam to już dawno, dzisiaj publikuje. To mała opowiastka o Austinie i Ally. Tytuł- "Bez serca nie da się żyć". Proszę, przeczytajcie, ponieważ pisząc to opowiadanie, postanowiłam założyć bloga, to dało początek.

"Bez serca nie da się żyć..."   
 "Niestety masz białaczkę. Został ci góra rok życia"- Te słowa zrujnowały do tych czas spokojne życie Ally. Allyson Dawson, to drobna dziewczyna o brązowych oczach i włosach. Pisze piosenki dla Austina, w którym podkochuje się już od pewnego czasu. Ma wspaniałych przyjaciół, których kocha nad życie. Od pewnego czasu brunetka zaczęła źle się czuć. Jej rodzice pojechali z nią do szpitala, w którym usłyszała dwa zdania. Dwa zdania, które zrujnowały jej życie i życie jej bliskich. Dziewczyna ma białaczkę. Jeśli choroba nie będzie rozwijała się za szybko, Ally pozostanie rok. Rok, który ma zakończyć jej życie. Rok w którym musi zrealizować wszystko czego chciała osiągnąć. Inni mają jeszcze dużo czasu, ale ona ma rok. Dla zwyczajnych ludzi, którzy się nie spieszą, jest to dość dużo, ale świadomość, że za dwanaście miesięcy odejdziesz z tego świata zdołowała by każdego. Od kiedy tylko brunetka dowiedziała się o swojej chorobie całymi dniami przesiadywała w domu. Nie bała się śmierci, lecz tego jak jej śmierć zniosą rodzice i przyjaciele. Oczywiście jej rodzina wiedziała o chorobie, lecz Ally nie potrafiła powiedzieć tego Trish, Dez'owi, a co dopiero Austin'owi. Jednak jej stan cały czas się pogarszał, wiedziała, że kolejny dzień będzie tym, kiedy powie prawdę.
      Dzisiaj Ally wstała w z samego rana. Wyjęła telefon i wybrała numer Austina. Chłopak mimo późnej pory, odebrał szybko. Dziewczynę ścisnęło w gardle, przełknęła ślinę i zaczęła mówić.
- Austin. Spotkamy się za godzinę w parku?- zapytała ochrypiałym głosem.
- Ally? Co się stało?- zaczął zmartwiony chłopak jednak odpowiedziała mu głucha cisza.- Ally?
- Po prostu przyjdź.- Allyson automatycznie odsunęła telefon od ucha i nacisnęła czerwoną słuchawkę. Usiadła na łóżku, a słone krople zaczęły spływać po jej twarzy, zahaczając o dołeczki. Tak, dziewczyna śmiała się i płakała. Teraz powie już wszystko.
*godzinę później- park*
- Ally? Czy ty płakałaś? Dlaczego ostatnio masz opuchnięte oczy? Co się dzieje?- Austin zaczął zasypywać dziewczynę setkami pytań. Ally usiadła na krawędzi fontanny. Chłopak dalej stał przed nią oczekując odpowiedzi.
- Austin... ja za rok... już mnie... za rok... nie będzie...- w tym momencie brunetka wybuchnęła głośnym płaczem. Austin widząc jej zachowanie przykucną, aby spojrzeć brunetce w oczy.
- Ally? Jak to? Wyjeżdżasz?- zapytał zdziwiony chłopak.
- Nie Austin, nie wyjeżdżam. Ja po prostu odchodzę.- Dziewczyna zaczęła powoli się uspokajać. Chłopak nic nie zrozumiał, przytulił dziewczynę. A ta wyjęła z kieszeni jakiś papier. Podała mu go.
- Co to jest?- zapytał blondyn, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Rozwiną karteczkę i przeczytał zawartą treść. Była to kartka od lekarza, potwierdzająca chorobę dziewczyny.
- Ally... ty masz... białaczkę?- lewo wykrztusił. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Teraz już nikt się nie odzywał. Chłopak usiadł obok dziewczyny, zgniatając kartkę w ręce. Minęła minuta, dwie, trzy... nikt się nie odezwał.
- Ale to nie może być prawda. Nie można z tym nic zrobić?- w końcu wykrztusił chłopak, patrząc bezradnie w dół. Nie spojrzał dziewczynie w oczy, za bardzo się bał, a może po prostu chciał ukryć łzy.
- Austin... nic się nie da zrobić... Zostaw mnie, nie chcę abyś musiał na mnie patrzeć kiedy jestem w takim stanie. Dam radę. Ale muszę ci coś powiedzieć. Od pewnego czasu... nie... teraz to nie ma znaczenia.- Dziewczyna wstała i już chciała odbiec, kiedy chłopak złapał ją za rękę i przyciągną ku sobie.
- Tak, Ally. Ty mi też.- wyszeptał po czym delikatnie pocałował dziewczynę. Ona gwałtownie odsunęła się od blondyna.
- Teraz to bez znaczenia, jest za późno- wychrypiała. Ponownie próbowała uciec, jednak chłopak znowu ją przytrzymał.
- To ma znaczenie. Nie ma takiej miłości która by znaczenia nie miała.- zaczął, i wyjął z kieszeni naszyjnik, po czym połączył go z wisiorkiem Ally.- Od zawsze i na zawsze. Z tobą do końca...- dokończył.
*Dwanaście miesięcy później*
    Ally przez ostatni rok zupełnie zapomniała o chorobie. Chodziła z Austinem od czasu spotkania w parku. Gdy chłopak przychodził do dziewczyny, sprawiał, że automatycznie się uśmiechała. Niestety. Miną już rok. Ally czuła się z każdym dniem coraz gorzej. Nie wychodziła z domu, była blada, praktycznie nic nie jadła. Pewnej nocy Ally poczuła się o wiele gorzej. Nim się obejrzała rodzice zadzwonili po pogotowie, a ona leżała już w szpitalu. Przez mgłę zobaczyła Austina pochylającego się nad nią.
- Austin... powiedz szczerze... jestem w twoim sercu?- wyszeptała brunetka.
- Nie Ally.- wykrztusił chłopak przez płacz. Dziewczyna zamknęła oczy, nie widziała już nic. Po chwili poczuła, że ktoś mocno ścisną jej rękę i usłyszała tylko ciche.- Ally ty jesteś moim sercem. A bez serca nie da się żyć.- To były ostatnie słowa jakie zdołała usłyszeć, później nie było już nic. Ciemność
*dwa tygodnie później*
   Wczoraj odbył się pogrzeb dziewczyny. Austin dzisiaj od siódmej rano siedział przy nagrobku, który był calusieńki obłożony kwiatami. Był blady, jak nigdy. Nie odzywał się do nikogo. Wyją kartkę, napisał coś na niej i włożył do kieszeni. Po chwili, do chłopaka dosiadła się jakaś kobieta. Zadała pytanie blondynowi, jednak on nie odpowiedział. Kobieta dotknęła nastolatka, był zimny.
   Parę dni później u Austina stwierdzono zgon z powodu braku serca. W jego spodniach znaleziono kartkę. "BEZ SERCA NIE DA SIĘ ŻYĆ, ALLY".

sobota, 19 października 2013

rozdział 19- Po każdym upadku wstaję ze zdwojoną siłą.

Laura
    "Kocham cię"- te słowa krążą ostatnio po mojej głowie. Nie jestem w stanie ich wyrzucić, ani o nich zapomnieć. Każdy chociaż raz w życiu usłyszał te dwa wyrazy. No właśnie nie każdy... prawie. Słowo prawie oznacza mnie. Słyszałam je oczywiście od babci, ale to nie to samo. Nie pamiętam, aby usłyszała je kiedyś od mamy, o ojcu to już nawet nie wspomnę. Moja mama była gwiazdą, divą marnotractwo czasu na córkę, przecież nawet nie wchodziło w grę. Wiem, że mnie kochała... ja to wiem, ale była jedną z tych osób, które swoją miłość okazują trochę inaczej. Nie! Zupełnie inaczej! Ja sama w sobie mam bardzo dużo miłości. Wręcz za dużo. Tylko nie mam wystarczająco osób które mogę nią obdarzyć. A może w moim życiu pojawi się kiedyś jakaś osoba na którą przeleją to wszystko? Może, ale nie mam pewności, czy ona zechce przelać swoją miłość na mnie... Jednak ja mam w sobie wystarczająco dużo tego uczucia aby starczyło na nas dwóch... Bynajmniej tak sądzę.
   No dobra koniec filozofii na parapecie. Może dzisiaj uda mi się nie spóźnić? Zebrałam się jak najszybciej z parapetu i podeszłam do szafy. Jak co dzień wybrałam ubrania i ruszyłam w stronę łazienki. W ciągu piętnastu minut wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na dół. Nie przywitał mnie jednak zapach świeżych tostów, lecz woń gorącej herbaty. Kiedy przekroczyłam próg kuchni zobaczyłam moją babcię, jednak nie samą... Obok siedziała jakaś dziewczyna. Nie znałam jej, nawet jej wcześniej nie zauważyłam na ulicy. Jednak było w niej coś, co sprawiało, że uderzająco mi kogoś przypominała. Kiedy tylko weszłam do kuchni obie kobiety spojrzały na mnie.
- Laura!- zawołała moja babcia.- Wcześniej dzisiaj wstałaś.
- Cześć babciu i cześć...- specjalnie nie dokończyłam, patrząc wymownie na młodą dziewczynę. Ona wymieniła spojrzenia z moją babcią. Nie powiem... zdziwiło. Po chwili wstała jakby miała ogłosić coś ważnego i wyciągnęła dłoń.
- Vanessa...- przerwała jakby obawiała się mojej reakcji.- Vanessa Marano- dokończyła. Marano? Ale jak to możliwe? Czemu mamy te same nazwiska? Nagle doznałam olśnienia. Ta dziewczyna uderzająco przypominała moją mamę.
- Ale jak to?- to jedyne słowa które zdołałam z siebie wydobyć. O co tu w ogóle chodziło?
- Laura... ja jestem twoją siostrą. Starszą dokładnie...- Wiedziałam, że dziewczyna mówiła coś jeszcze, ale jej najzwyczajniej w świeci nie słuchałam. Miała wrażenie, jakby mój mózg odmówił współpracy i zatrzymał się na przyswajaniu tej informacji. Ale czego dokładnie ona od de mnie oczekuje? Czy ona myślała, że rzucę się jej w ramiona z radosnym okrzykiem "Mam siostrę"? Nie. Nie byłam w stanie tego zrobić. Nie byłam w stanie nawet się ruszać.
- Laura! Laura!- ocknęłam się. Usiadłam na krześle i jeszcze przez parę minut siedziałam w milczeniu.
- Babciu- zaczęłam spokojnym i unormowanym tonem.- Nie idę dzisiaj do szkoły- dokończyłam i wygodniej usadziłam się na krześle.
                                                                                   ***
    Mój pokój. Ja i dziewczyna, która podaje się za moją siostrę. Dwa kubki, miska płatków po między nami, a obok salaterki, otwarte opakowanie czekolady. Tak wyglądały moje dzisiejsze lekcje. Kiedy inni uczniowie przyswajali właśnie wiedzę o materiach organicznych i ułamkach, ja uczyłam się życia na pamięć. Przyswajałam każde słowo które zostało wypowiedziane przez Vanessę. Wszystko to co mówiła moja "siostra" zdawało się być szczere. Nie odczuwałam fałszu, ani zdrady. Każde jej słowo było wypowiedziane swobodnie, jakbyśmy znały się od lat. Rzeczywiście odczuwałam pewną więź między nami, jednak mogła być to tylko naiwność. Dziewczyna przez już dłuższy czas opowiadała mi  o tym jak znalazła się w innym mieście i dlaczego jej nie pamiętam. Z tego co zdążyłam zrozumieć chodziło o to, że jakaś ciotka stwierdziła iż moja matka nie radzi sobie z wychowaniem dzieci i postanowiła ja "obciążyć". Pozbawiła ją praw rodzicielskich. To stało się kiedy Vanessa miała cztery latka, a moja mama była ze mną w ciąży. To dziwne, że dowiaduję się o tym wszystkim po tylu latach. Nie mam jednak pretensji do babci. Pewie bała się mojej reakcji.
- Szerze, to nie spodziewałam się, że tak dobrze to przyjmiesz- odezwała się brunetka, popijając herbatę.
- Życie już mnie nie zaskoczy- odparłam bez zastanowienia, jednak widząc zdziwioną minę Vanessy znowu zaczęłam mówić.- Za dużo już przeszłam, aby zanadto przeżywać kolejne doświadczenia- sprostowałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Moja siostra, rodzina- jeju jak to ładnie brzmi. A więc Vanessa  także odwdzięczyła mi się tym samym i po chwili milczenia dodała:
- Tak. Po każdym upadku wstajesz ze zdwojoną siłą. Wiem coś o tym.
                                                                                ***
Witam was moje drogie po przedłużonej przerwie. Na początku strasznie was przepraszam za opóźnienie, ale ostatnio zaczęłam bardziej skupiać się na moim drugim blogu. Teraz zastanawiam się, czy zakładanie go to był dobry pomysł? Oczywiście nie zapomniałam o tym blogu, nie mogłabym. Co dziennie wchodziłam i zbierałam się w sobie, aby napisać rozdział. Myślę, że teraz będzie już lepiej... oby. Niestety mam także bardzo dużo nauki... i mało czasu. Do tego dochodzą zajęcia dodatkowe. Proszę wybaczcie mi. Kończę :) Całuję :*
                                                                                                                           Weronika Love

sobota, 28 września 2013

Liebster Award

Hejka :) Dzisiaj krótko o Liebster Awards do którego nominowały mnie Marta Lynch i martyna10000. Bardzo, ale to bardzo wam dziękuję <3 Miło wiedzieć, że ktoś to czyta ;) No to nie przedłużając, pierwsze pytania od Marty Lynch i moje odpowiedzi:
1. Jakie masz hobby?
Różne. Lubię jeździć konno, słuchać muzyki, pisać opowiadania i się ruszać. Czasami po ćwiczeniach mam straszne zakwasy, ale mi to zbytnio nie przeszkadza, ponieważ wtedy czuję, że było warto :)
2. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
3. Dlaczego lubisz pisać?
Z różnych powodów: sprawia mi to przyjemność, sposób na nudę, po prostu to lubię, kiedy zaczęłam pisać zauważyłam u siebie dużą poprawę w budowaniu zdań i ortografii (chociaż nadal jej nie cierpię) i wiele innych powodów :)
4. Co sprawia, że się uśmiechasz?
Łatwiej było by powiedzieć co nie sprawia, że się uśmiecham. Ja śmieję się prawie ze wszystkiego i ze wszystkich. 
5. Masz jakieś zwierzę?
Tak: mam kota (Tofika) i pieska (Łatka).
6. Jak jest twoja szczęśliwa cyfra?
4 i 444
7. Masz rodzeństwo?
Tak... ale często wolałabym być jedynaczką, życie ze starszą siostrą nie jest łatwe...
8. Co chciałabyś/chciałbyś robić w przyszłości?
Sama nie wiem, nie mam planu na przyszłość, mam czas :)
9. Jakie ludzkie cechy cenisz?
Szczerość, ponieważ w teraźniejszych czasach posiada ją bardzo mało ludzi :)
10. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Błękit <3
11. Jaki jest twój ulubiony przedmiot w szkole.
Biologia, polski i zajęcia artystyczne też są całkiem całkiem :) 

No to teraz martyna10000:

1. Ulubiona piosenka?
Payphone i Roar :)
2. Ulubiona pora roku?
Lato! <3 Tęsknię :'(
3. Noc czy dzień?
Trudny wybór... chyba dzień :)
4. Pies czy kot?
Lubię i psy i koty ale malucienką przewagę maja psy :)
5. Masz jakieś zwierzątko?
Mam psa i kotka <3
6. Grasz na jakimś instrumencie, lub na jakimś chciałabyś grać?
Kiedyś grałam na skrzypcach, potem na harmonice, teraz w szkole na flecie. W domu od czasu do czasu w necie znajduję chwyty i powoli uczę się gry na gitarze :) A bardzo chciałabym zacząć grać na pianinie ;) 
7. Ulubiony przedmiot w szkole?
Polski, biologia i nawet zajęcia artystyczne :)
8. Należysz do jakiś fandomów?
Nie.
9. Co jest najlepszego w blogowaniu?
To, że przez blogowanie mogę wyrażać siebie, odkrywać zainteresowania i poznawać ludzi :)
10. Najładniejszy kraj na świecie?
Paryż <3
11. Gdzie chciałabyś spędzić wakacje?
W L.A. lub w Londynie :)

Moje nominacje:
1. http://rossyandlau.blogspot.com/
2. http://when-i-fall-in-aia.blogspot.com/
3. http://ross-laura-story-of-love.blogspot.com/
4. http://stealyourheart123.blogspot.com/
5. http://austin-and-ally-auslly-mystory.blogspot.com/
6. http://auslly-story.blogspot.com/
7. http://ross-and-laura-lovestory.blogspot.com/
8. http://auslly-niezwykla-historia.blogspot.com/
9. http://catch-up-the-dreams.blogspot.com/
10. http://raura-love.blogspot.com/


Moje pytania:
1. Co najbardziej lubisz robić?
2. Jaki owoc lubisz najbardziej?
3. Z jakiego regionu pochodzisz?
4. Masz rodzeństwo?
5. Ulubiona piosenka?
6. Kolor oczu?
7. Wolisz bierny odpoczynek, czy ruch?

8. Ulubione miejsce na ziemi?
9. Imie najlepszej przyjaciółki?
10. Ile masz lat?
11. Czego się boisz?

No to na dziś wszystko. Rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu. Jeszcze raz dziękuję za nominację. Całuję:*
                                                                                                                  Weronika Love

czwartek, 12 września 2013

rozdział 18- Masz chłopaka? Nie szukam. Nie chcę. Nie potrzebuję. Pewnie w tym momencie nasuwa ci się pytanie 'dlaczego?'. Ponieważ nie preferuje miłości na sile. Dziwne jest dla mnie posiadanie chłopaka tylko, dlatego żeby był. W miłości nie uwzględniam kompromisów. Wspólnym byciu razem owszem. Czemu taka jestem? Dojrzałam...

Laura
    Z westchnieniem odłożyłam mój brązowy notatnik. Chcąc nie chcąc muszę  iść do szkoły. Wciąż nie wstając z krzesła spojrzałam na mój już spakowany plecak. Błądziłam bez celu wzrokiem po pokoju, kiedy moje źrenice zatrzymały się na zegarku. Gwałtownie zerwałam się z krzesła, zwalając przy tym swój zeszyt na podłogę. Zegarek właśnie wybił godzinę 7:52!"No pięknie nie dość, że się spóźnię to jeszcze po tak długiej nieobecności! Dobra, myśl Laura, myśl!" Byłam spanikowana kiedy nagle ktoś zasłonił mi oczy, wystraszyłam się. Nagle usłyszałam jak ta osoba pochyla się i delikatnie szepcze mi do ucha.
- Gotowa do szkoły?- Poczułam ja ciarki przechodzą mi po całym ciele. Drgnęłam i obróciłam się w stronę tego "kogoś". Za mną stał, jak zwykle uśmiechnięty Ross.
- Gotowa. Ale ja kiedyś dostanę zawału przez ciebie- burknęłam. Chłopak tylko uśmiechnął się szarmancko i biegiem ruszyliśmy w stronę wyjścia.
                                                        ***
   Po upłynięciu jakiś pięciu minut dotarliśmy na miejsce. Byłam szczęśliwa, ponieważ do rozpoczęcia lekcji zostały jeszcze trzy minuty, a cieszyłam się także tym, że jakoś przeżyłam tą jazdę. Jaki dureń dał Ross' owi prawo jazdy? Właśnie staliśmy przed szkołą. Ja szybko rzuciłam się w stronę szafki, a chłopak został z tyłu.
   Równo z dzwonkiem przybyłam pod klasę. Blondyna nie było przy mnie, ponieważ on ma teraz Hiszpański, a ja Francuski. Nauczyciel jak zwykle się spóźniał. Nagle poczułam wibracje. Dochodziły one z tylnej kieszeni moich spodni. Korzystając z tego, że nauczyciela dalej nie było wyjęłam swoją komórkę. Dostałam SMS'a. Zaniepokoiłam się troszkę, ponieważ był on od nieznanego numeru. Treść SMS' a bardzo mnie zdziwiła, albo ucieszyła, albo zaniepokoiła? A może wszystko na raz? Brzmiał on tak: "Moja, droga i kochana Lauro! Wiem, że sms' y są banalne i na poziomie podstawówki, ale bardzo bym chciał abyś doczytała do końca. A więc. Niektóre słowa są łatwe, te które używane są  na co dzień, ale niektóre tak trudno wymówić. Właśnie z tym mam problem. Ciężko mi powiedzieć parę tak pięknych słów, które tak bardzo bym chciał abyś usłyszała. Ale obiecuję ci, że nadejdzie dzień, kiedy je usłyszysz..." Ta wiadomość, była...dziwna? Tak, dziwna. Nie mam pojęcia kto mógł ją wysłać, nawet najmniejszych przypuszczeń. A może to był tylko żart? Nie, to nie brzmiało jak kawał. Ta treść była taka... tak... prawdziwa? Może się i mylę, ale uwierzyłam w szczerość tych słów.
    Na więcej rozmyśleń nie miałam czasu, ponieważ nauczyciel właśnie przyszedł.
                                                         ***
    Gdy zadzwonił dzwonek jako pierwsza wyrwałam się z klasy. Przez całą lekcję, moje myśli były zajęte czymś zupełnie innym niż nauką. A mianowicie otrzymaną wiadomością tekstową. Pod koniec lekcji moje rozmyślenia doszły do jednego wniosku. Nawet jeśli bym dowiedziała się kto jest autorem tego SMS' u nie może to za bardzo na mnie wpłynąć. Nie jestem gotowa na miłość, a co dopiero związek. Kiedyś się zakochałam... niestety nieszczęśliwie. Oj, Bardzo zaślepiająco. Nie widziałam niczego poza nim. Nie widziałam jego wad, bo wszystko zamieniałam na zalety. Lecz popełniłam poważny błąd. Ale nie chcę o tym na razie wspominać. To jeszcze za bardzo boli. Na pewno kiedyś o tym powiem, ale jeszcze nie dzisiaj i nie w tej chwili. Wracając do rozmyśleń. Nie jestem jeszcze gotowa, aby się ponownie zakochać. A kiedy już to nastąpi, niech to będzie już na zawsze, a nie ulotne zauroczenie, przez które tylko stracę, a nie zyskam.
    Nagle zauważyłam, że znajduję się na korytarzu, przed moją klasą. Kiedy odłożyłam torbę, poczułam, jak ktoś mocno obejmuje mnie w pasie i podnosi do góry, kręcąc kółka. Wiedziałam, że to Ross, więc nie krzyczałam, tylko zaczęłam się głośno śmiać. Na tyle głośno, że wszyscy obecni na korytarzy wybałuszyli na nas oczy. W tłumie usłyszałam także kilka "uuuuuuu". Nie przeszkadzało mi to, bo co ja im? Rodzina? Niech sobie myślą co chcą. Po upłynięciu z trzech minut, moje stopy znowu dotknęły podłogi i jakoś udało mi się złapać równowagę.
- Ja tam pierwsza lekcja?- zaczął uśmiechnięty i z lekka zdyszany już chłopak.
- Nie narzekam, a u ciebie?- Co ja mu miała odpowiedzieć? "Sory, nie wiem o czym była, bo nie słuchałam. Dostałam sms'a od kogoś i tylko o tym na zajęciach myślałam"?
                                                                              ***
Przepraszam was bardzo! Naprawdę przepraszam, że ostatnio rozdział przez tak długi czas się nie ukazywał ale miałam parę powodów. Mm nadzieję, że to się już nie powtórzy. Ten rozdział to mi się serio nie podoba! Pisałam go raczej bo muszę. I wyszedł byle jak. Oby kolejne takie nie były... A jeśli chodzi o Raurę, to mam pewne plany, które wam się na 100 % nie spodobają, ponieważ nie ma w nich Raury, a więc musicie na nią poczekać. Co by tu...? A tak! Mam jeszcze jedno pytanie. A więc, czy chcecie abym nagrała nagranie? Takie króciutkie, abyście nie lepiej poznali? Bo ogólnie to jestem dość spoko i chcę abyście mnie po prostu poznali. A co wy na to? Chcielibyście coś takiego oglądnąć? Ok, idę spać, bo serio jest 15 po 23 i jutro szkoła... ok,  a więc dobranoc i jeszcze raz przeprosiny <3 Papapapapap <3 Całuję :*
                                                                                                                    Weronika Love

niedziela, 1 września 2013

rozdział 17- Ludziom nie zawszę ufasz, nie zawsze powierzasz swoje tajemnice. Ale możesz wybrać coś innego, ona wybrała zeszyt.

Laura
    No tak, nastał nowy dzień. Nowe przeżycia,  nowe doświadczenia i przede wszystkim nowe wspomnienia. Tak, wspomnienia, bo przecież to wspomnienia przywołują te wszystkie dobre i złe chwile. To one sprawiają, że świat staje się lepszy. To dzięki tym wszystkim chwilom które zachowały się w naszych głowach jeszcze pamiętamy przypadkowych ludzi i miejsca w których byliśmy. Ale najważniejszą ich rolą jest, aby poprawić ci humor w chwilach smutku. Aby jeśli w twojej głowie zamięsza ci się od łez i czarnych chmur przypomnieć sobie najpiękniejszą z najpiękniejszy chwil swojego życia i pomyśleć "Kiedyś było dobrze, a więc wkrótce znowu będzie". A gwarantuję ci, że pomoże. Sama przerabiałam to nie raz i za każdym razem kiedy tak robiłam mimowolnie się uśmiechałam. A jeśli już wkroczyłam na tematy związane ze mną to w moim życiu nie do końca wiem która chwila była tą najpiękniejszą. Mam ich od grona. No i mamy pytanie. A pro po pytań. W życiu przeważają pytania, nawet kiedy ich nie widzimy są na każdym kroku. No weźmy taki najprostszy przykład- Wstajesz rano i pytanie, wstać czy nie? Kolejne idziesz do lodówki i znowu pytanie. Włączasz telewizję i... znowu pytanie. Sami widzicie życie to są niezliczone tumy pytań, może same w sobie nie są trudne, ani niebezpieczne, ale jeśli się je omija po prostu rosną i mogą stać się wielkie i bez odpowiedzi. Jeszcze jedną trudną rzeczą przytrafiającą się w życiu każdego człowieka są odpowiedzi. Ta... odpowiedzi. Życie samo w sobie nie jest trudne. Gdyby zabrać z niego wszystkie pytania było by bardzo proste i bez przeszkód, nie? Ale to właśnie pytania nam je utrudniają a my musimy znaleźć odpowiedzi. Może nawet tak jest ciekawiej? Bo życie bez pomyłek i adrenaliny było by nudne i takie zwyczajne. Chociaż czasami jest ciężko, przyznaję, ale właśnie to te ciężkie chwile nas uczą i dodają sił aby biec dalej. Musimy pamiętać, że mamy tylko jedną szanse na życie i musimy ją wykorzystać jak najlepiej, ucząc się na błędach i pamiętać o tym aby ich nie powtarzać.
       Dobra, stop! Zastopuj się Laura! Już za dużo się rozgadałaś o tym wszystkim. Tak, zdecydowanie za dużo się rozgadałam. Zaczęłam od tego, że nastał nowy dzień, a skończyłam na tym jak trudne jest życie i cytując moje motto. Jacie, rozpędziłam się. No ok to wracam do rzeczywistości (nawet nie masz pojęcia jak bardzo bym chciała rozpisać się jeszcze o tym jak fajnie jest pozanurzać się w marzeniach itp. ale ci zeszyciku tego nie zrobię). Ale muszę jeszcze odpowiedzieć na pytanie! No więc te pytanie to "Jakie jest moje ulubione wspomnienie?". No cóż długo się nad tym zastanawiałam i tak jak mówiłam wcześniej mam wiele cudnych wspomnień. Ale jedno się tak jakby... wyróżnia i to daje mu silną moc zaistnienia w mojej głowie. To jest jeszcze "młode" wspomnienie, ponieważ zdarzyło się to parę tygodni temu. Tak... mój pierwszy pocałunek. Pocałunek który opisałam parę kartek wstecz. Mój "przyjacielski"pocałunek z Ross'em. Od paru dni cały czas krząta się bez celu po mojej głowie i nie daje mi spokoju. Kiedy pomyślę, że on siedzi sobie z tą swoja Lucy'sią, po prostu mam ochotę porozbijać wszystko co spotkam na drodze. A kiedy nie ma go obok, nawet na chwilę, nawet na minutę, po prostu za nim tęsknie. Za to jak jest prz mnie mam ochotę żucić się mu na szyję i nie puszczać, aby mieć pewność, że mnie nie zostawi. Nie wiem czym to może być spowodowane, ale to mnie przytłacza. Może to po prostu strach przed ponowną utratą przyjaciela? Skoro już raz go straciłam moja intuicja chce go mieć blisko, aby mieć pewność, że mnie znowu nie zostawi? No... powiedzmy że tak. Nie mówię, że to jest do końca pewne, ale nic innego nie wymyśliłam i na razie nie mam zamiaru, bo mnie od tego myślenia głowa zaczyna boleć. A więc kończę moje rozmyślenia, bo jest poniedziałek- czyli szkoła. Ostatnio strasznie ją zaniedbałam, przez ten wypadek Ashley i opiekę nad Nelsonem. Całe szczęście, że Ross był ze mną, bo gdybym została z tym sama, pewnie nie pisałam bym teraz tego tylko załamana i kompletnie wyczerpana leżałam bym na łóżku w ciuchach z poprzedniego dnia i z poczochranymi włosami. Tak, ale tak nie jest tylko i wyłącznie dzięki blondynowi. Czasami zastanawiam się co bym zrobiła gdybym nie znalazła znowu mojego kochanego Ross'a. Oczywiście mam jeszcze Raini i Ashley, ale ta pierwsza aktualnie wyjechała gdzieś na miesiąc, a Ashley... sam wiesz. Zresztą nie zaprzątam sobie głowy tym co by się mogło stać, bo los sam zdecydował o tym, że mamy się spotkać. Po prostu tak było pisane. Jak już mówiłam, muszę kończyć, bo zaraz wybieram się do szkoły, a dzisiaj Nelsonem zamie się babcia. Ona jest dla mnie jak dobra wróżka, jak... trochę jak mama. Boże jak ja za nią tęsknię. Jej zdjęcia wiszą w moim pokoju. Może niektórzy nazwą to głupotą, przecież jak spojrzę na zdjęcie to robi mi się przykro itp. ale ja po prostu chcę ją widzieć każdego dnia i zawszę jak tylko wstaję chcę o niej pamiętać.W tęsknieniu za kimś nie chodzi o czas, który minął od kiedy ostatnim razem się widzieliście, czy rozmawialiście. Chodzi o te momenty kiedy robiąc coś zdajesz sobie sprawę, jak bardzo chciałabyś, by ta osoba była teraz przy Tobie... Ok, kończę, bo zaraz się tu poryczę i tylko pomoczę kartki i pójdę do szkoły z podpuchniętymi oczyma. A więc nic z tego dobrego nie wyjdzie. Ok, mówię "kończę" i nadal piszę. Cała ja. No ok to teraz już na serio koniec. Ale niebawem napiszę. Całuję
                                                                                                                                              Laura 
                                                                                   ***
A więc dzisiejszy rozdział jest zupełnie inny od pozostałych. A dla czego? Bo nie ma w nim dialogów i jest to raczej forma notatki w pamiętniku Laury. Nie miałam pojęcia co napisać, a wena mi nagle przyszła kiedy skończyłam -,- No a więc mój pomysł wykorzystam w kolejnym rozdziale który mam nadzieję pojawi się już niebawem. Chciałam także aby w tym rozdziale dowiedzieliście się o uczuciach i przemyśleniach naszej bohaterki. Mają one na celu nakierowania was :) Mam nadzieję, że wam się podobało, bo mi to szczerze brakuje tu tego "czegoś". No ale pozostawiam wam opinię więc komętujcie. Całuję :* I nie jeśli chodzi o te tło na końcu to coś mi się zrobiło i nie chce się wyłączyć! -,-
                                                                                                                                           Weronika Love

sobota, 24 sierpnia 2013

Naprawdę przepraszam, ale musicie poczekać.

Naprawdę przepraszam ale dzisiaj wróciłam do mojego masteczka o 10 rano. A wstałam o piątej i o 6 wyjechałam z warszawy, a o jedynastej wyjechałam na spływ. Wróciłam o 22 i jestem padnięta. No, ale  dzisiaj się dowiedziałam, że jutro wyjeżdżam z kuzynką na wieś na 3 dni. Wracam w środę, a więc musicie poczekać na rozdział, ale na pewno pojawi się w tygodniu po powrocie. Wybaczcie.. Całuję:*
                                                                                                                                          Weronika Love