sobota, 29 czerwca 2013

Liebster Blog:D

Hejka:) To nie jest rozdział (który jest już prawie skończony). To jest notka o Liebster Blog:) (cokolwiek to jest). Dostałam nominacje od Tyśka. XD i Natallie;3, za co serdecznie dziękuje. Co to Liedster Blog?
A to zasady. No to zaczynamy:)
                                             Pytania od Tyśki. XD:
1. Jakie masz zainteresowania?
Przede wszystkim lubię pisać i piosenki i opowiadania. Ale od kąt pamiętam jeżdżę konno i to jest moją pasją:)
2. Czy jesteś szczęśliwa?
Ja wśród znajomych słynę z tego, że zarażam swoją radością życia i chęci wszystkiego co dobre. A więc tak:)
3. Jakie jest twoje największe marzenie?
Mam mnóstwo marzeń. Wśród nich spotkać R5:) Ale jest ich tyle, że nie zliczę. Chociaż zawsze marzyłam, alby przeżyć przygodę taką nie zapomnianą, jak w filmie. 
4. Jakie są twoje plany na wakacje?
Pierwsze kilka dni w domu. Potem nad polskie morze (Władysławowo). Potem z rodziną lecę na Kretę:) Po powrocie, przyjeżdża do mnie kuzynka i mam urodziny:) (15 sierpnia).
5. Wygrywasz milion złotych. Co z nimi robisz?
Część idzie na zaoszczędzanie. A część na duże zakupy:) Takie bez ograniczeń:D
6. Najpiękniejsza chwila twojego życia to...
Trudno to określić, skoro dopiero zaczynam żyć. Ale do tej pory było sporo takich chwil. Mam dwie ulubione. Pierwsza była kiedy, ja i moje rodzeństwo (siostra-rodzona, brat i dwie siostry- cioteczne, mieszkają daleko) razem bawiliśmy się w króla, królową i księżniczki. Kradliśmy koszule i ręczniki babci, ta zabawa była tak skomplikowana, że tylko my ją rozumiemy:) A druga to po prostu chwile z moją klasą, która teraz się rozpada...tęsknie:(
7. Gdzie chciałabyś wybrać się w podróż?
Do Hollywood i Paryża, w Paryżu już byłam, ale chcę jeszcze raz:)
8. Czy masz jakieś swoje odwzorowanie w postaci literackiej?
Nie myślałam nad tym...
9. Twoja ulubiona książka to...
"Wybrani"- polecam:)
10. Jaki jest twój ulubiony kwiat?
Bez ;3 
11. Co zmieniłabyś w swoim życiu?
Chciałabym jeszcze nie odchodzić z podstawówki:( 

A teraz pytania od Natallie;3 :
1. Twoje ulubione miasto?
Olecko, Giżycko i Gdańsk:)
2. Jakie jest twoje największe hobby?
Jazda konna, taniec i śpiew:)
3. Masz jakieś dziwactwa?
Ojj...dużo! Na przykład, często zaczynam się śmiać z byle powodów:)
4. Jakie jest twoje ulubione jedzenie?
Pizza i bliny:) No i oczywiście słodycze:)
5. Masz jakieś największe marzenie?
Wiele... Ale tak jak pisałam wcześniej chciałabym przeżyć przygodę taką jak w filmach. No i chciałabym być aktorką...
6. Gdybyś miała jedno, dowolne życzenie, czego byś chciała?
Akurat w dzisiejszej sytuacji, chciałabym być pewna tego co czuje...
7. Wolisz kisiel czy budyń?
Lubię i to i to, ale chyba wole budyń:)
8. Jaką książkę obecnie czytasz?
"Wybrani"
9. Jaki jest twój ulubiony film?
"Zielona Mila", "Romeo i Julia" i "Tytanic" 
10. Gdybyś miała możliwość spotkania kogoś sławnego, kogo byś wybrała?
Bez zastanowienia Rossa Lyncha i Laurę Marano:)
11. W jakim wydarzeniu historycznym najchętniej wzięłabyś udział?
Trudne pytanie... Może w powstaniu?

No to nie przedłużając, moje nominacje:)
1.http://r5-laura-story.blogspot.com/
2.http://my-diary-ally.blogspot.com/
3.http://story-about-auslly.blogspot.com/
4.http://rossilaura.blogspot.com/
5.http://austinially-wiemzemniekochasz.blogspot.com/2013/06/dla-kogos-waznego-w-moim-zyciu.html#comment-form
6.http://austin-and-ally-auslly-mystory.blogspot.com/
7.http://pamietnik-ally-dawson.blogspot.com/
8.http://ross-and-laura-lovestory.blogspot.com/
9.http://opowiadania-o-austinie-i-ally.blogspot.com/
10.http://austinandallyfanfiction.blogspot.com/
11.http://catch-up-the-dreams.blogspot.com/
A oto moje pytania:
1. Czy masz rodzeństwo?
2. Czy miałaś kiedyś tak, że chciałaś zatrzymać czas?
3. Czy tęsknisz za dzieciństwem?
4. Czy chciałabyś cofnąć czas i poprawić błędy?
5. Czy płakałaś po zakończeniu szkoły?
6. Czy łatwo się wzruszasz?
7. Płakałaś przy jakimś filmie?
8. Co wolisz pomarańcze, czy truskawki?
9. Czy wstawisz swoje zdjęcie na bloga?
10. Jak wyglądasz?
11. Czy pamiętasz ludzi, których poznałaś kilka lat temu np. na koloni  i dalej utrzymujecie kontakt?
                UFF...W końcu to napisałam. Rozdział powinien pojawić się już wkrótce. Jeszcze raz dziękuje za nominację i przyznam, że ja na końcu roku szkolnego płakałam...Ale to dlatego, że już więcej nie zobaczę tej szkoły, nie będę jej uczniem, a moja klasa się rozpadnie i już się w takim składzie nie zobaczymy...smutam;( Lecę powiadomić nominowanych.
                                                                                                                                    Weronika Love

wtorek, 25 czerwca 2013

rozdział 11- Do szczęścia niewiele potrzeba. Wkrótce się przekonasz.

Laura
           Ze snu wyrwał mnie hałaśliwy i denerwujący dźwięk, a dokładniej- budzik. No tak dzisiaj zaczyna się szkoła. Trzeba znowu przyzwyczaić się do tak wczesnego wstawania. Leniwie zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy, mieszczącej się  na środku pokoju. Bezczynnie wpatrywałam się w mebel, zdaje się, że na chwilę przysnęłam. Nagle po domu rozległ się głośny dźwięk. Natychmiast otworzyłam szeroko oczy i skierowałam wzrok w podłogę. Na ziemi leżały odłamki szkła. Dopiero teraz zorientowałam się, że przez przypadek, strąciłam wazon z szafki. Zabrałam się do sprzątania. Większe kawałki zebrałam rękoma, a mniejsze pozamiatałam zmiotką. Wstając mój wzrok napotkał zegarek. Jak zobaczyłam która jest godzina aż podskoczyłam. Była 7:30! Jak najprędzej podbiegłam do szafy i wyjęłam pierwsze ubrania z brzegu (KLIK). Popędziłam do łazienki i już po 10 minutach byłam gotowa. Zbiegłam na dół, gdzie już czekała na mnie babcia.
- Hej- powiedziałam pospiesznie, jednocześnie wyjmując jogurt z lodówki.
- Cześć skarbie. Zaspałaś?- odezwała się jak zwykle swoim melodyjnym i ciepłym głosem.
- Można tak powiedzieć, ale teraz już lecę, bo autobus mi ucieknie- odparłam i wyrzuciłam pusty kubeczek po jogurcie do kosza. Wzięłam torbę i biegiem ruszyłam na przystanek. Akurat kiedy dotarłam, autobus już odjechał. "No cudownie! Pierwszy dzień szkoły i spóźnienie!" przemknęło mi przez myśl. Pogoda także była przeciwko mnie i nieustannie padał deszcz. Nagle poczułam ostry ból w stopie. Zdjęłam buta i dostrzegłam,     że szkło z pobitego wazonu wbiło mi się w nogę. Dopiero teraz to zobaczyłam, ale ból był coraz silniejszy.  Bezradnie usiadłam na ławce, a z torby wyjęłam plan lekcji, aby sprawdzić co mam pierwsze. "No ładnie! Pierwsza lekcja to matma..." Pomyślałam przewracając oczami. Matematyki uczy pani Swag. Jest ona strasznie surowa, a czasami zdaje mi się, jakby nienawidziła całego świata. Szkolne plotki głoszą, że kiedyś, dzień przed ślubem, zostawił ją narzeczony.  W pewnym sensie jest mi jej żal, ale to nie oznacza, że może się wyżywać na nas.
                                                                                    ***
              Minęło już 10 minut od kąt spoczywam na ławce, czekając na kolejny autobus, który miał przyjechać dopiero o 8:00. Nagle przed przystankiem zatrzymał się samochód. Było to sportowe auto, całe czerwone i na pewno nie kosztowało mało. Popatrzyłam w stronę pojazdu, którego drzwi się otworzyły. Z wnętrza wyszedł Ross? To on ma prawo jazdy?
- Czemu tutaj siedzisz? Autobus przed chwilą odjechał- powiedział i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Tak... Odjechał, właśnie- odparłam z rezygnacją.
- Podwieźć cię?- zapytał z nutką nadziei. Wychyliłam głowę spoglądając na samochód. Bałam się wielu rzeczy, a szybkość była jedną z nich. - To co?- ponownie zapytał siadając na miejsce kierowcy.
- Nooo....- przeciągnęłam, kiedy zniecierpliwiony chłopak zatrąbił w klakson.- No już idę, idę!- krzyknęłam zirytowana.
                                                                            ***
              Chłopak jechał tak szybko, że do szkoły dotarliśmy trzy minuty przed lekcją. Gdy w końcu przyjechaliśmy na szkolny parking, z ulgą opuściłam pojazd.
- Podobała się podróż?- zapytał uśmiechając się przy tym. Miał zaraźliwy uśmiech, odsłaniający równe białe zęby i dołeczki w policzkach. Uśmiechnęłam się do niego, zanim zdążyłam pomyśleć, że chcę to zrobić.
- Powiedzmy, że cieszę się, że już jestem i mogę wyjść z tej maszyny śmierci- spojrzałam na pojazd i zmrużyłam oczy, jakby chciałam przekazać samochodowi, że już się więcej nie zobaczymy.
- Chodźmy  już, zostały dwie minuty- powiedział blondyn i złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę wielkiego budynku.
              Pod klasę dotarliśmy równo z dzwonkiem. Na miejscu spotkaliśmy już Raini i Caluma. Szczęśliwa, że zdążyliśmy stanęłam obok przyjaciół i czekałam na nauczycielkę. Nie minęło 5 minut, kiedy przed drzwiami klasy stanęła nauczycielka. Ubrana była w granatową spódnicę, białą koszulę i marynarkę tego samego koloru co spódnica. Włosy miała związane w kok, a usta pomalowane na krwisto czerwono. Jej postawę podkreślały średniej wielkości obcasy. Już na jej sam widok wszyscy przestali rozmawiać i stanęli jak na baczność. Otworzyła drzwi i wpuściła nas do klasy. Zajęłam miejsce w pierwszym rzędzie i w czwartej ławce. Raini usiadła obok Caluma, a Ross dosiadł się do mnie. Nauczycielka nie traciła czasu na przedstawianie nowego ucznia, czy rozmowy o sposobie oceniania i od razu rozpoczęła lekcje.
                                                                            ***
          Następna lekcja to muzyka. Kochałam tą lekcje. Nauczycielką byłą pani Nicole. Kochała to co robi, a uczniowie z chęcią jej słuchali. Właśnie ruszyliśmy w stronę klasy do muzyki. Właśnie szłam korytarzem, kiedy usłyszałam głos Rossa.
- Laura, czekaj!- krzykną i zaczął podbiegać, a ja odwróciłam się w jego stronę. Nagle potkną się o coś i wylądował prosto na mnie, przez co ja jęknęłam z bólu.
                                                                            ***
Wiem długo nie było, ale do wakacji w ogóle nie mam czasu! Zdaje mi się, że straciłam tą iskrę pisania i już mi to nie wychodzi... Martwi mnie to, jak i to, że prawie w ogóle nie komentujecie i jeszcze bardziej mnie o tym przekonujecie... Smutam:( Lubię pisać, ale zastanawiam się nad rzucenie tego. A i jeszcze takie pytanie, czy chcielibyście, żeby w następnym rozdziale coś się działo między Rossem a Laurą? I jeszcze jedno, jak się wam podoba nowy wygląd bloga?
                                                                                                                                 Weronika Love

niedziela, 16 czerwca 2013

rozdział 10- Rzecz magiczna to jest coś, co nie ma opisu. Ci którzy jej doświadczyli żyją tym zdarzeniem i zapominają o całym świecie.

Laura
      Dni mijały coraz szybciej. Nim się obejrzałam był już 1 września. Niestety ale trzeba było wracać do szkoły. Jeśli chodzi o mnie i Rossa z dnia na dzień nasze kontakty, coraz to bardziej, stawały się bliższe. Oboje staraliśmy się odbudować to co było kiedyś. W każdym bądź razie umówiliśmy się, że dzisiaj o 8:30 Ross przyjdzie po mnie, aby razem pójść na apel rozpoczęcia roku szkolnego. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 7:45. Szybko wyskoczyłam z łóżka i pognałam do szafy. Uroczystość rozpoczynała się o 9:00. Po namyśle z garderoby wyjęłam to. Podreptałam do łazienki. Po dwudziestu minutach byłam gotowa. Wychodząc z toalety poczułam znajomy zapach rozchodzący się po całym domu. Szybko zbiegłam na dół i zobaczyłam babcię krzątającą się w kuchni. Usiadłam przy stole na którym były już tosty i herbata. W szybkim tempie zjadłam posiłek i wbiegłam do mojego pokoju. Zegar wskazywał godzinę 8:20. Z szafy wyciągnęłam torebkę i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy takie jak: zeszyt na plan lekcji, telefon i długopis . Przeglądnęłam się jeszcze w lustrze, kiedy usłyszałam dzwonek. Zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi, w których stał Ross.
- Cześć- przywitał się i uśmiechnął.
- Hej- powiedziałam i odwzajemniłam gest.- Babciu wychodzę!- krzyknęłam i wyszliśmy z domu.
Ruszyliśmy w drogę do szkoły. Na początku nikt się nie odzywał, lecz po chwili usłyszałam ciche nucenie. Obróciłam głowę i zobaczyłam, że melodie tworzy Ross. Znałam tą piosenkę, nazywała się Just Give Me A Reason. Ja wręcz uwielbiałam tą piosenkę. Znałam na pamięć słowa, jak i muzykę. Niepewnie zaczęłam nucić razem z chłopakiem. Po woli nucenie zaczęło stawać się głośniejsze, aż doszły do tego słowa. Szliśmy dalej śpiewając, a koło nas zaczęli zbierać się ludzie. Przystanęliśmy nie przerywając piosenki. Chłopak popatrzył na mnie uśmiechając się i nadal śpiewając. Było to nie codzienne zdarzenie, aby dwóch nastolatków zaczęło śpiewać na środku ulicy. Z trudem wydusiłam ostatnią nutę, bo zorientowałam się, że jestem obiektem zainteresowań wszystkich przechodniów. Ale dotrwałam, nie uciekłam, nie załamał mi się głos, dotrwałam. Nagle rozległy się gromkie brawa. Zawstydziłam się trochę, ale dla Rossa było to chyba najlepszym przeżyciem. Przyznam, że to było magiczne? Nagle blondyn spojrzał na zegarek.
- Laura jest 8:55! Spóźnimy się!- krzyknął i złapał mnie za rękę, po czym pociągnął w stronę szkoły.
                                                                                  ***
        Ledwo nadążałam za chłopakiem, który nadal mnie ciągnął. Pewnie wywróciłabym się gdyby nie to, że Ross mnie przytrzymywał. Jednak z tym tempem do szkoły dotarliśmy równo z rozpoczęciem apelu. W tym roku idę do drugiej klasy licealnej. Dowiedziałam się także, że Ross będzie się ze mną uczyć. Jego dziewczyna Lucy nie uczy się z nami, ponieważ chodzi do innego liceum, może i to lepiej? Nie wiem czemu, ale mam do niej uprzedzenia.  Czemu, przecież nic mi nie zrobiła. Chociaż nie znałam jej za dobrze i nie wiem jaka jest.
         Apel  był jak co roku: nudny i bez sensu. Na początku dyrektor zaczął swój długi i nudny monolog. Nie wiem ile on trwał, ale czas mi się strasznie dłużył do puki nie przypomniałam sobie o dzisiejszym zdarzeniu. Nie wiem dla czego, ale kiedy śpiewałam wtedy z Rossem nie bałam się, nie zemdlałam, ale dotrwałam do końca i mimo tylu  ludzi dałam radę. Kocham muzykę, jest ona częścią mnie i swoją przyszłość planuję z połączeniem muzyki. Od zawsze na moich planach stała jedna przeszkoda- strach przed sceną. Ale dzisiaj było inaczej...
                                                                                   ***
        Apel dobiegł końca. Szczęśliwi uczniowie, tak jak i ja, ruszyli do domów. Gdy wychodziliśmy z sali, jak zwykle każdy próbował przecisnąć się pierwszy, przez co zrobił się tłum. Zgubiłam się w gromadzie ludzi. Starałam się wydostać, lecz to nie przyniosło rezultatów i jeszcze bardziej się pogrążyłam. Nagle ktoś mnie popchną i wylądowałam na człowieku który stał prze de mną. Jak się okazało był to Ross. Teraz leżeliśmy na podłodze w sali gimnastycznej, a chłopak zaczął się  śmiać.
- Hej. Wiesz, znam delikatniejsze powitania- powiedział śmiejąc się, przez co także się uśmiechnęłam.
- Przepraszam, ktoś mnie popchną- powiedziałam wstając z blondyna.
- Spoko- odparł i razem ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Wyszliśmy na dwór. Kątem oka spostrzegłam, że Ross patrzy się na mnie dziwnie.
- Czemu się tak na mnie patrzysz?- zapytałam, już trochę zaniepokojona jego spojrzeniem.
- Bo nie mogę pojąć jak w takiej osobie może zmieścić się taki cudny głos- zamurowało, zawsze myślałam, że mój głos jest cichy i mizerny. Pierwszy raz usłyszałam komplement dotyczący mojego "talentu", może to też wiązać się z tym, że nigdy przed nikim nie śpiewałam.
- Dzięki. Ty też śpiewasz niczego sobie- odparłam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Śpiewałem trochę, było o mnie głośno w internecie, przez jakiś czas- powiedział i posmutniał.
- Już nie śpiewasz? Straciłeś zapał?
- Nie, chciałbym znowu śpiewać, ale nie umiem pisać piosenek.
- Wiesz co, trochę piszę.
                                                                                ***
Tada! Przedstawiam rozdział dziesiąty. Kolejny powinien pojawić się w środę lub czwartek. Niestety:( Ale mam usprawiedliwienie, bo jadę na wycieczkę i wracam o północy we wtorek. Wiem długo nie było, ale mam teraz poprawki i ostatnie sprawdziany. To ostatni tydzień popraw, więc już niedługo więcej czasu! Rozdział nie taki krótki, ale jak dla mnie nudny...Czekam na wasze opinię.Całuję:*
                                                                                                                               Weronika Love
PS Pisałam ten rozdział przy tych piosenkach polecam :                                              http://www.youtube.com/watch?v=KRaWnd3LJfs
http://www.youtube.com/watch?v=BnpA9kjyJJo
http://www.youtube.com/watch?v=OpQFFLBMEPI
http://www.youtube.com/watch?v=7se7WbWdRxg

niedziela, 9 czerwca 2013

rozdział 9- Bo przyjaźń zwycięży. Ta prawdziwa nie udawana. częć 2

Laura
Zamurowało. Tak, to dobre określenie tego co czułam, gdy z ust chłopaka wypłynęły te słowa. Mogłabym użyć innych określeń typu: strach, czy niepewność dobranych słów składających się w odpowiedź. Ale ja się nie bałam odpowiedzieć. Bałam się czegoś innego. A mianowicie tego, że zapytał z przymusu, lub ciekawości. To by zabolało. Przecież mógł zapytać się, bo przemknęła mu przez myśl dawna istota, która teraz nie ma dla niego najmniejszego znaczenia. A chcąc zaspokoić ciekawość teraz się zapytał. A tego się obawiałam...
- Odpowiesz?- z rozmyśleń wyrwał mnie ciepły głos należący do chłopaka. Nie był szorstki. Raczej niecierpliwy, ale uprzejmy.
- Tak- powiedziałam pewnie.- To ja jestem ta Laura. Ta sama która mieszkała w Paryżu i ta sama która była twoją przyjaciółką!- wykrzyczałam podnosząc się z łóżka. A czemu? Nadal nie mogło opuścić mojej pamięci zdarzenie sprzed dziesięciu lat. To bolało, bardzo.
- Czemu nie powiedziałaś od razu?- Chłopak spojrzał na mnie, a potem jego wzrok z powrotem powędrował w ziemię.
- Czemu?  Bo o mnie zapomniałeś! W Paryżu miałeś Kirę, a teraz masz Lucy. Zakładam, że zapytałeś się mnie o to tylko dla tego, że zżerała cię ciekawość, dlaczego wydaję ci się znajoma?!- wrzasnęłam i wybiegłam z domu Lynchów. Nie zatrzymałam się nawet na chwilę, mimo, że słyszałam wołanie. Był ranek około godziny siódmej. Deszcz nie ubłagalnie  dalej padał. Byłam już cała mokra, ale nawet nie myślałam o przystanku. Chmury nie dawały za wygraną słońcu, przez co w około było szaro i ponuro. Nagle przystałam. Rozejrzałam się dookoła. Stałam na przeciw z lekka starszego domku. Ściany były już trochę poniszczone, lecz dla mnie nadal zachowywały swój urok. Tak, to był dom mojej babci. Wiązało się z nim tyle wspomnień... Bez zastanowienia weszłam do środka. Babcia była zamknięta w swoim pokoju. Na palcach prześlizgnęłam się do swojego królestwa, mieszczącego się na samej górze. Mój pokój nie był za duży. Miałam w nim balkon- co mnie najbardziej cieszyło, gdyż jest to idealne miejsce do rozmyśleń. Ściany były koloru niebieskiego, z dodatkiem różu. Było tam kilka niezbędnych rzeczy, ale także fortepian. Uwielbiałam komponować i pisać piosenki. Muzyka to moja pasja. Usiadłam na łóżku, a po policzku spłynęła mi łza. Nie wiem co bolało bardziej- to, że dla niego nic nie znaczę, czy myśl, że straciłam go na zawsze...
                                                                                          ***
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie w szybę. Odruchowo przekręciłam głowę w stronę balkonu. Zobaczyłam mokrego od deszczu Rossa. Stał okrywając się rękami i dygocząc. Otworzyłam szeroko oczy i podeszłam do drzwi balkonowych. Delikatnie je uchyliłam, lecz nie wpuściłam blondyna do środka.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam marszcząc brwi.
- Mogę wejść? Strasznie tu zimno!- krzykną jeszcze bardziej dygocząc.
- Dobra, wchodź- wymruczałam obojętnie i otworzyłam szerzej drzwi. Chłopak wszedł do środka, a ja podałam mu ręcznik. - Czego chcesz?- zapytałam krzyżując ręce.
- Wyjaśnić- powiedział, a ja zmarszczyłam brwi na znak, że nie rozumiem sytuacji. Chłopak kontynuował- Ja wcale o tobie nie zapomniałem. Szukałem cię, pisałem, dzwoniłem, ale ślad po tobie zaginą. Zupełnie jakbyś zapadła się pod ziemię! A ta sytuacja z Kirą to nie to co myślisz! My po prostu  ćwiczyliśmy role do przedstawienia! Lucy jest moją dziewczyną, to prawda, ale ja o tobie nigdy nie zapomniałem!- Po tej wypowiedzi chłopaka poczułam jak kamień spada mi z serca. Temu uczuciu towarzyszyło także zakłopotanie i złość na siebie, że nie pozwoliłam wcześniej dojść do głosu chłopakowi. Teraz to ja nie wiedziałam ja odpowiedzieć.
- Tęskniłem- wykrztusił chłopak.- Bardzo- dodał.
- Ja też tęskniłam- w końcu powiedziałam, a w oczach zakręciła się mi łza. Przytuliłam się do blondyna, nie zważając na to, że jest cały mokry.
                                                                                ***
Ta da! Jest rozdział 9! Mam nadzieję, że się podobał. Liczę na wasze opinię i pamiętajcie im więcej komentarzy, tym szybciej pojawi się kolejny. Przyznam, że rozdział 8 i 9 podoba mi się no...całkiem. To trochę dziwne, bo jestem dość surowa dla siebie. Ale i tak mogły by być lepsze... Całuję:*
                                                                                                                                        Weronika Love

poniedziałek, 3 czerwca 2013

rozdział 8- Bo przyjaźń zwycięży. Ta prawdziwa, nie udawana. część 1

Laura
- Że co?- krzyknęłam podnosząc się z huśtawki.
- Nie zaprzeczaj!
- Będę, bo ja Rossa nie kocham- burknęłam, z powrotem usadawiając się na narzędziu, które ostatnimi czasy służyło mi jak miejsce filozofowania. Moim zdaniem, każdy powinien je mieć, jest ono przeznaczone nie tylko dla dzieci, ale także dla starszych.  Tak myślę o huśtawce. Nie dość, że daje dużo radości, daje także pretekst nad chwilą myśli. W natłoku dzisiejszych czasów ciężko znaleźć choć jedną chwilę.
- Laura! Pobudka!- wrzasnęła Ashley machając mi przed oczyma ręką. Nie dziwię się jej, przez cały ten czas patrzyłam się w jeden punkt.
- Sory, zamyśliłam się- odpowiedziałam.
- Ja już właściwie muszę iść, pa- odparła, a ja po chwili usłyszałam skrzypnięcie furtki. Nagle zrobiło się chłodno i ponuro. Nie zważałam na to i siedziałam nadal na huśtawce zapatrzona w małą, niewinną stokrotkę, która pod wpływem wiatru  delikatnie się schyliła. Nagle chmury, które zbierały się na de mną już od jakiegoś czasu, dały upust wodzie i cała ich zawartość wylądowała na mnie. Nadal siedziałam nie wzruszona na huśtawce. Ocknęłam się dopiero kiedy poczułam, że nie mam na sobie suchej nitki. Szybko zeszłam z bujawki i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam na klamkę. Niestety, drzwi były zamknięte. Spojrzałam przez okno, aby zobaczyć czy babcia jest w domu. Po raz kolejny się zawiodłam. Mieszkanie było puste, a moje klucze zamknięte w pokoju. Westchnęłam i wróciłam do wcześniejszego miejsca. Dookoła robiło się ciemno, a deszcz nie przestawał padać. Oparłam głowę o brzeg huśtawki i zamknęłam oczy. Najpierw myślałam z zasuniętymi powiekami, a potem zasnęłam...
                                                                                  ***
Obudziło mnie delikatne szturchanie.
- Zwariowałaś!?- krzykną ktoś. Otworzyłam delikatnie oczy. Nie widziałam za dobrze ale na de mną stał jakiś chłopak. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam blond czuprynę i wysoką posturę. To bez wątpienia Ross.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam wstając równocześnie.
- Przechodziłem obok twojego domu i zobaczyłem, że leżysz na huśtawce w środku deszczu!- krzykną tak głośno, że nie zdziwiłabym się, jakby któryś z sąsiadów wyszedł by z domu.
- Ta...- mruknęłam obojętnie. Nie wiem dlaczego? Miałam jakiś uraz? Albo po prostu nie miałam ochoty na tłumaczenia.
- Tylko tyle masz do powiedzenia? Mogłaś zachorować, domu nie masz!?
- Dom mam, ale kluczy nie- wyburczałam  z powrotem siadając na huśtawce. Po chwili poczułam jak chłopak siada obok mnie. Przez parę minut siedzieliśmy w ciszy.
- Masz jesteś mokra- powiedział okrywając mnie swoją bluzą.
- Dzięki- burknęłam. I znowu zapadła ta cholerna cisza. Czas zdawał się wydłużać.
- Chodźmy do mnie- odezwał się blondyn wstając z bujawki.
- Nie dzięki- powiedziałam cicho kierując wzrok w ziemię.
- Czyli wolisz moknąć?- zapytał zerkając na mnie.
- Poczekam na babcię- odparłam.
- A więc poczekam z tobą- powiedział i ponownie usiadł obok mnie. Znowu nikt się nie odzywał. Nie wiem ile czasu minęło. Odwróciłam się w stronę Rossa. Chłopak już spał. Ja poczułam się senna, a po chwili opadłam na coś miękkiego i zasnęłam...
                                                                                    ***
Obudziłam się. Ku mojemu zaskoczeniu nie byłam, ani na huśtawce, ani w swoim łóżku. Szybko się podniosłam, siadając na materacu. Rozejrzałam się dookoła. Pomieszczenie wyglądało jak pokój jakiegoś muzyka. Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwiami. Moje zaskoczenie było jeszcze większe. Do pokoju wszedł Ross.
- Gdzie jestem i jak się tu znalazłam?- zapytałam na przywitanie.
- To mój pokój i przyniosłem cię tutaj- odparł.
- Po co? Mówiłam, że zaczekam!- krzyknęłam.
- To trochę byś zaczekała. W drzwiach był liścik, masz- powiedział i rzucił mi karteczkę. Jej treść brzmiała tak: "Lauro! Musiałam wyjechać do kuzynki, pomóc jej z gospodarstwem. Mieszka ona za miastem. Wrócę za trzy dni. Lodówka jest pełna, a na stole zostawiłam ci pieniądze. Babcia."
Super. Jak ja mogłam ten liścik przegapić? Ale najgorsze jest to, że nie mam kluczy.
- Dzięki- wymruczałam zgniatając kartkę.
- Nie ma sprawy, ale pozwól, że to ja teraz będę zadawał pytania- powiedział już bardziej poważnie. Zdziwiło mnie to.
- Hę?
- Czy mieszkałaś kiedyś w Paryżu, a ja byłem twoim najlepszym przyjacielem?- powiedział patrząc na mnie, a mnie zamurowało...
                                                                              ***
No to jest! Pisałam go w samochodzie o północy, ale jest:) Dawno nie było:( Brak czasu, ale niedługo się to zmieni:) Całuję:*
                                                                                                                             Weronika Love