poniedziałek, 3 czerwca 2013

rozdział 8- Bo przyjaźń zwycięży. Ta prawdziwa, nie udawana. część 1

Laura
- Że co?- krzyknęłam podnosząc się z huśtawki.
- Nie zaprzeczaj!
- Będę, bo ja Rossa nie kocham- burknęłam, z powrotem usadawiając się na narzędziu, które ostatnimi czasy służyło mi jak miejsce filozofowania. Moim zdaniem, każdy powinien je mieć, jest ono przeznaczone nie tylko dla dzieci, ale także dla starszych.  Tak myślę o huśtawce. Nie dość, że daje dużo radości, daje także pretekst nad chwilą myśli. W natłoku dzisiejszych czasów ciężko znaleźć choć jedną chwilę.
- Laura! Pobudka!- wrzasnęła Ashley machając mi przed oczyma ręką. Nie dziwię się jej, przez cały ten czas patrzyłam się w jeden punkt.
- Sory, zamyśliłam się- odpowiedziałam.
- Ja już właściwie muszę iść, pa- odparła, a ja po chwili usłyszałam skrzypnięcie furtki. Nagle zrobiło się chłodno i ponuro. Nie zważałam na to i siedziałam nadal na huśtawce zapatrzona w małą, niewinną stokrotkę, która pod wpływem wiatru  delikatnie się schyliła. Nagle chmury, które zbierały się na de mną już od jakiegoś czasu, dały upust wodzie i cała ich zawartość wylądowała na mnie. Nadal siedziałam nie wzruszona na huśtawce. Ocknęłam się dopiero kiedy poczułam, że nie mam na sobie suchej nitki. Szybko zeszłam z bujawki i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam na klamkę. Niestety, drzwi były zamknięte. Spojrzałam przez okno, aby zobaczyć czy babcia jest w domu. Po raz kolejny się zawiodłam. Mieszkanie było puste, a moje klucze zamknięte w pokoju. Westchnęłam i wróciłam do wcześniejszego miejsca. Dookoła robiło się ciemno, a deszcz nie przestawał padać. Oparłam głowę o brzeg huśtawki i zamknęłam oczy. Najpierw myślałam z zasuniętymi powiekami, a potem zasnęłam...
                                                                                  ***
Obudziło mnie delikatne szturchanie.
- Zwariowałaś!?- krzykną ktoś. Otworzyłam delikatnie oczy. Nie widziałam za dobrze ale na de mną stał jakiś chłopak. Otworzyłam szerzej oczy i zobaczyłam blond czuprynę i wysoką posturę. To bez wątpienia Ross.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam wstając równocześnie.
- Przechodziłem obok twojego domu i zobaczyłem, że leżysz na huśtawce w środku deszczu!- krzykną tak głośno, że nie zdziwiłabym się, jakby któryś z sąsiadów wyszedł by z domu.
- Ta...- mruknęłam obojętnie. Nie wiem dlaczego? Miałam jakiś uraz? Albo po prostu nie miałam ochoty na tłumaczenia.
- Tylko tyle masz do powiedzenia? Mogłaś zachorować, domu nie masz!?
- Dom mam, ale kluczy nie- wyburczałam  z powrotem siadając na huśtawce. Po chwili poczułam jak chłopak siada obok mnie. Przez parę minut siedzieliśmy w ciszy.
- Masz jesteś mokra- powiedział okrywając mnie swoją bluzą.
- Dzięki- burknęłam. I znowu zapadła ta cholerna cisza. Czas zdawał się wydłużać.
- Chodźmy do mnie- odezwał się blondyn wstając z bujawki.
- Nie dzięki- powiedziałam cicho kierując wzrok w ziemię.
- Czyli wolisz moknąć?- zapytał zerkając na mnie.
- Poczekam na babcię- odparłam.
- A więc poczekam z tobą- powiedział i ponownie usiadł obok mnie. Znowu nikt się nie odzywał. Nie wiem ile czasu minęło. Odwróciłam się w stronę Rossa. Chłopak już spał. Ja poczułam się senna, a po chwili opadłam na coś miękkiego i zasnęłam...
                                                                                    ***
Obudziłam się. Ku mojemu zaskoczeniu nie byłam, ani na huśtawce, ani w swoim łóżku. Szybko się podniosłam, siadając na materacu. Rozejrzałam się dookoła. Pomieszczenie wyglądało jak pokój jakiegoś muzyka. Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwiami. Moje zaskoczenie było jeszcze większe. Do pokoju wszedł Ross.
- Gdzie jestem i jak się tu znalazłam?- zapytałam na przywitanie.
- To mój pokój i przyniosłem cię tutaj- odparł.
- Po co? Mówiłam, że zaczekam!- krzyknęłam.
- To trochę byś zaczekała. W drzwiach był liścik, masz- powiedział i rzucił mi karteczkę. Jej treść brzmiała tak: "Lauro! Musiałam wyjechać do kuzynki, pomóc jej z gospodarstwem. Mieszka ona za miastem. Wrócę za trzy dni. Lodówka jest pełna, a na stole zostawiłam ci pieniądze. Babcia."
Super. Jak ja mogłam ten liścik przegapić? Ale najgorsze jest to, że nie mam kluczy.
- Dzięki- wymruczałam zgniatając kartkę.
- Nie ma sprawy, ale pozwól, że to ja teraz będę zadawał pytania- powiedział już bardziej poważnie. Zdziwiło mnie to.
- Hę?
- Czy mieszkałaś kiedyś w Paryżu, a ja byłem twoim najlepszym przyjacielem?- powiedział patrząc na mnie, a mnie zamurowało...
                                                                              ***
No to jest! Pisałam go w samochodzie o północy, ale jest:) Dawno nie było:( Brak czasu, ale niedługo się to zmieni:) Całuję:*
                                                                                                                             Weronika Love

8 komentarzy:

  1. No właśnie, długo na niego czekałam :( ale bardzo się cieszę, że w końcu go dodałaś. bardzo mi się podobał i nie mogę się doczekać dalszej części! :D
    P. S. dodaj szybko rozdział! -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;3
    heh, ciekawe jak babcia zareaguję jak lodówka dalej będzie pełna, a pieniądze wciąż na stole ;3
    Czekam na kolejny rozdział i proszę dodaj go szybciej :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaahaahahaa super dawaj next xd czyzby laura mieszkala przez ten czas u rossa? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!
    Dodaj szybko nowy, bo zeświruję. ; D

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha rozdział świetny :D
    Niech ona mu to powieee ;33
    Pisz szybko kolejny , bo ześwieruję :|

    OdpowiedzUsuń
  7. Super , fajnie piszesz . Dodaj szybko rozdział !
    Informuję Cię , że zyskałaś nową czytelniczkę !
    Pozdrawiam Karolcia^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Musiałaś tutaj zakończyć?!? Naprawdę musiałaś?!? Pisz szybko dalej!:D

    OdpowiedzUsuń