poniedziałek, 8 lipca 2013

rozdział 13- Życie nie jest kolorowe. Trzeba je zaakceptować takim jakie jest, a nie jakim je sobie wymarzyliśmy.

Laura
          Pocałunek nie trwał długo. Jak dla mnie mógł by trwać nieskończoność, zwłaszcza, że nie miałam pojęcia co powiedzieć. Bałam się wymówić słowo. Patrzyłam po prostu na chłopaka, który sama nie wiem, czy jest jeszcze moim przyjacielem.
- Laura...- przerwał. Starałam się patrzeć na niego chłodno i wyczekująco. Ale znając mnie przybrałam twarz skrzywdzonego pieska, który czeka na najgorsze.- Laura...- znowu zaczął i ponownie przerwał.- Ja przepraszam...- z trudem wykrztusił, wbijając wzrok w swoje granatowe trampki.
- Przepraszasz nie tę osobę co trzeba- odparłam oschle, a blondyn podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Nie zrozumiał. Zapomniał, że ma dziewczynę.- Pamiętasz jeszcze Lucy?
- Ale...- i ponownie się zaciął. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, jakby w swojej głowie, pokrytej blond czupryną, dobierał słowa składające się w zdanie.- Ale ja jej nie kocham...- wyszeptał a ja zbladłam. "Jak to jej nie kocha? To dlaczego z nią jest?"- pomyślałam. Mam tyle pytań, a ani jednej sensownej odpowiedzi.
- To czemu z nią jesteś?-  wydukałam i przechyliłam głowę, aby móc spojrzeć na Rossa.
- To jest długa historia, opowiem ci ją kiedyś, ale nie teraz. Płętą moich przeżyć jest to, że jestem zmuszany aby z nią być- oznajmił już trochę śmielej. Ja usiadłam na ławce, która stała obok nas. Usta miałam lekko otwarte, a oczy wbite w jeden niewiadomy punkt.
- Zmuszanie do miłości jest największą zbrodnią świata. Czemu na to pozwalasz?- uniosłam oczy, a chłopak przyklękną przede mną.
- Życie nie jest kolorowe. Zdążyłem się o tym przekonać. Jednak trzeba je za akceptować. Ja tak zrobiłem, inaczej być nie może.- Zdziwiła mnie jego wypowiedź. Tyle mądrych słów wypowiedziane przez chłopaka, który na ogół wydaje się byś szczęśliwym, rozbrykanym malcem, bez świadomości o życiu. Z tą jego dziecięcą radością, nie ma oznak, że życie dało mu w kość. A jednak. Za tą osłoną kryje się pokrzywdzony i doświadczony człowiek, który po prosu dobrze się maskuje. Blondyn usiadł obok mnie. Przysunęłam się bliżej niego i delikatnie go objęłam.
- Wiesz co? Bez względu na to co się stało, wiedz, że zawsze możesz przyjść do mnie- odparłam.- Przyjacielu- dodałam. Siedzieliśmy na ławce przez jakiś czas. W ciszy zupełnej. Ale nie przeszkadzało to ani mi, ani chłopakowi.
                                                                              ***
        Gdy tylko weszłam do domu, rzuciłam torbę na podłogę, a sama walnęłam się na łóżko. Zastanawiało mnie tyle rzeczy. Ale jedna najważniejsza nie dawała mi spokoju. Czy ten pocałunek coś znaczył? A może po prostu nie mieliśmy nic lepszego do roboty? Albo zadecydował impuls? I najbardziej męczące pytanie- Czy ja coś do niego czuje? Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdezoriętowana zbiegłam na dół, a w progu zobaczyłam uśmiechniętą twarz Ashley. Obok blondynki stał mały chłopczyk. Miał kręcone, brązowe włosy i niebieskie oczy. Na nosku trzymały się małe okularki. Wyglądał na siedem- osiem lat.
- Hej.- przywitała się blondynka.
- Cześć. Kto to?- pochyliłam się, aby móc spojrzeć w oczy chłopcu.
- To jest mój brat Nelson.
- Cześć, czy ja cię już gdzieś nie widziałam?- chłopiec przypominał mi kogoś.
- Tak, widziałem cię dzisiaj w parku, byłaś z jakimś chłopakiem- uśmiechną się, a mnie oświeciło. Przecież to ten chłopczyk, który malował coś na w zeszycie.
Zaprosiłam gości do środka. Dla malca dałam kredki i kartki, a my usiadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy rozmowę. Tematy nam się nie kończyły. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Nagle Ashley pobladła i upadła na podłogę. Wystraszyłam się. Te uczucie towarzyszące mi w zdarzeniu było straszne. Nie miałam pojęcia co zrobić. Otworzyłam okna i rozłożyłam dziewczynę na podłodze. Po chwili do pokoju wpadł Nelson. Na widok nieprzytomnej i bladej siostry zalał się płaczem. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Chłopiec cały czas płakał, mimo, że próbowałam go uspokoić.
- Nelson, nie płacz nic jej nie będzie- mówiłam tuląc do siebie dziecko.
- Ale ty nic nie rozumiesz- wychlipał.- Ja mam tylko ją.- "Jak to?" pomyślałam, nie mają rodziców?
- Ale gdzie wasi rodzice?- spytałam nadal oszołomiona.
- Zostawili nas...- z trudem wydusił i znów zaczął  płakać. Teraz to i ja miałam ochotę tak postąpić. Wiedziałam co odczuwają. Mój ojciec także mnie zostawił, a matka uciekała ode mnie i zatracała się w pracy. Wiem co to dorastać bez poczucia bezpieczeństwa i bez wiedzy, że jest ktoś na tym świecie, dla którego jestem najważniejsza. Postanowiłam. Choćbym miała wywrócić ziemię do góry nogami, postaram się, aby Nelson miał najlepsze dzieciństwo. Z poczuciem wartości i miłości. O którym ja mogłam tylko marzyć...
                                                                           ***
Hej, Hej, Hej! No i jest rozdział:) Chciałam was poinformować, że od 18 do 25 będę nad morzem:) , a od 27 do 7 sierpnia na Krecie:D A więc od 18 do tak mniej więcej 8-9 sierpnia, raczej nie będzie rozdziału:( Chyba, że napiszę go jak będę nad morzem, bo w-f w hotelu jest, a ja bez laptopa się nie wybieram. Trzymajcie kciuki. I jeszcze coś jak dobrze mnie zmotywujecie i jak humor mi dopisze to możliwe, że rozdział pojawi się jeszcze dziś. Ale to zależy w większości od was. I czy chcecie? Całuję:*
                                                                                                        Weronika Love

2 komentarze: